PURO Q&A: Kasia Pilitowska
Dziś o sobie i swoim mieście opowiada “nasz człowiek” w Krakowie - Kasia Pilitowska*. Kraków zna jak mało kto - wszystkie jego zakątki, zakręty i smaczki, którymi się dzieli na łamach PURO Mag. Trudno za nią nadążyć! Kasia pisze, gotuje, podróżuje, ale z największym namaszczeniem organizuje - przedsięwzięcia wszelakie. Bo - jak sama przyznaje, uwielbia łączyć: coś z czymś, kogoś z kimś, ideę z działaniem. Zresztą, poczytajcie sami.
Miasta doświadczam…
Miejscami, gdzie tubylcy odpoczywają, słuchają muzyki, kupują owoce i warzywa, tańczą i jedzą. Wtapiam się w tłum i patrzę, i jem, i rozmawiam. Nie robię zdjęć. Zapamiętuję.
Gdy chcę spotkać ludzi…
Idę na targ staroci, pod Halę, albo na Stary Kleparz, też na targ, tylko, że z jedzeniem. Lubię zagadywać sprzedawców, wysłuchiwać historii przedmiotów, dopytywać o miejsce pochodzenia, gatunek, pogodę. Podsłuchuję, co mówią inni, o co pytają, wtrącam się, doradzam, opowiadam swoje historie. Trochę jestem jak te babcie na przystankach, co zagadują obcych. Bo ja lubię ludzi.
Gdy chcę się wyciszyć...
Jadę tam, gdzie cisza.
Spaceruję...
Rankami, nad Wisłą, i wszystko mi jedno, czy pada śnieg, czy deszcz, czy jest ładnie, czy brzydko. Lubię taką samotność, z psem.
Odkrywam…
Że wystarczy gdzieś siąść w tym moim Krakowie, żeby zaraz ktoś się dosiadł i zaczął opowiadać historie. I to jakie!
Skarby znajduję…
Te niejadalne pod Halą Targową, wśród zachwycających pospolitych, ale wyjątkowych rzeczy. Jadalne - na Targu Pietruszkowym, który mnie nieodmiennie zaskakuje różnorodnością oraz rzeczami pozornie niejadalnymi, a przede wszystkim ludźmi, którzy za tymi dobrociami stoją.
Smakuję...
Proste jedzenie - na ulicy, bazarze, targu - po które sięgają mieszkańcy na co dzień.
Przy sobie zawsze mam...
Jak na kobietę, to bardzo małą torebkę, a w niej długopis, notes, telefon i worki na psie kupy.
Do walizki pakuję...
Zawsze książkę, niezależnie od tego, czy to duża, czy mała walizka i prezent dla nieznanych jeszcze, ale miłych ludzi, których zawsze spotykam, gdziekolwiek jadę.
*Kasia Pilitowska (w swoich własnych słowach):
Myślę, że mam w sobie dodatkowych kilka Kasiek, każda chce robić coś innego, w tym samym czasie. W związku z tym moja doba ma 24 x X... Pracowałam w korporacjach, instytucjach państwowych, małej firmie, prowadziłam muzyczny program radiowy, byłam opiekunkę do dzieci, paryską kelnerką i krakowską kucharką. Wykształcił mnie Kraków, jestem romanistką i dziennikarką. Jednak moim żywiołem jest organizacja. Łączenie czegoś z czymś, kogoś z kimś, idei z działaniem. Organizuję festiwal kulinarny Najedzeni Fest!, letni Piknik Krakowski, warsztaty gotowania, z moim chłopakiem Bartem prowadzę malutki bar z hummusem Hummus Amamamusi, a z moją córką Zosią równie malutki bar śniadaniowy Ranny Ptaszek. Udzielam się społecznie, gotuje zupę dla bezdomnych, pomagam w przytulisku dla psów, walczę o drzewa, stawiam ławki w mojej pięknej dzielnicy Kazimierz. Za mój największy sukces uważam stworzenie offowego radia – Radiofonii. Odpoczywam w kuchni - jestem też po prostu kucharką. Najbardziej lubię gotować zupy, bo zupa jest jak puchowa kurtka w zimie i zimny prysznic w upały.
Podobne artykuły
- Art
- People
- News
- Polska
Pracuję intuicyjnie. Rozmowa z Jakubem Glińskim
- Trend
- People
- Polska
Lukullus - pyszne i piękne ciastka z Warszawy
- Trend
- Art
- People
- News
- Polska