"Inspirację do malowania odczuwam tak, jakbym chciała zjeść to, co widzę. Ważna jest też dla mnie fizyczność obrazu i to, że efekt mojej pracy jest przedmiotem" mówi Magdalena Karpińska, bohaterka pierwszej odsłony cyklu filmowego "Behind the Art" realizowanego przez PURO.
Niezmiennym tematem Twoich prac jest natura i krajobraz. Zastanawiam się, jaki jest Twój osobisty stosunek do przyrody? Czy masz z nią szczególną więź?
Przyroda ma dla mnie dwa oblicza. Pierwsze jest kojące, przywodzące na myśl skojarzenia ze stałością, powtarzalnością czy cyklami przyrody. Patrzymy na drzewa, które widziały ludzi mieszkających tutaj wiele lat przed nami. Każdy potrzebuje czasem uciec w zieleń od miejskiego szumu i natłoku. Z drugiej strony przyroda bywa przerażająca. Czasem czujemy się w stosunku do niej mali i bezbronni. Moje zainteresowanie nią rozgrywa się zatem w ramach takich ambiwalencji jak potrzeba, tęsknota, ale też strach i niepokój.
Od razu pomyślałam o książce Timothy’iego Mortona “Dark Ecology”, w której autor pisze o brutalnym, strasznym, obrzydliwym obliczu natury, które często wypieramy w naszej wyidealizowanej, sielankowej wizji. Twoje obrazy też bywają niepokojące.
Tak. Lubię hodować rośliny, ale nie jestem znawczynią botaniki. Stoję raczej w miejscu przestraszonej obserwatorki - tęskniącej i świadomej zagrożeń. Pamiętam historię z dzieciństwa, która zdarzyła się w czasie ciepłych wakacji. Wtedy po raz pierwszy zobaczyłam wielki, czerwony księżyc, nisko nad horyzontem. Było to w jakiejś sielskiej, wakacyjnej miejscowości, panowała atmosfera relaksu i zabawy, a ja myślałam tylko o tym co się dzieje z niebem. Zaczęłam panikować, że rozpoczął się koniec świata. Dorośli musieli mnie uspokajać i tłumaczyć, że taki widok jest normalny. To tylko anegdota, ale pokazuje mój stosunek do przyrody, która jest dla mnie nieogarniona i nieznana. A współcześnie widzimy to jeszcze wyraźniej obserwując skutki katastrofy klimatycznej.
Czy z tego powodu w Twoich obrazach często pojawiają się nokturny? Czy mają one sugerować grozę sytuacji?
Nie postrzegam nokturnów jako czegoś mrocznego. Wręcz przeciwnie, wieczory to moja ulubiona pora dnia. Nie lubię szarpaniny poranków, ostrego światła. Wolę, kiedy wszystko się zmiękcza, wtedy mogę godzinami malować.
W Twoim malarstwie głównymi bohaterami są rośliny. W pejzażach nie ma klasycznego sztafażu, ale pojawia się wiele elementów sugerujących człowieka, takie jak dłonie, usta, oczy. Dlaczego?
Człowiek jest stale obecny w moich pracach. Zawsze wprowadzam osobistą perspektywę jako obserwatorki. Nigdy nie jest to czyste przedstawienie przyrody, zawsze jest ono przefiltrowane przez moje emocje. Kiedy na obrazie pojawia się człowiek, jest on zawsze równoważną częścią ekosystemu, nie jest głównym bohaterem. Elementy ludzkiego ciała mieszają się z fragmentami roślin, ponieważ ja je postrzegam jako całość. U mnie liście mają palce, usta, języki, widok drzew układa się w twarz. Dlatego maluję usta, które połykają księżyc, jak tabletkę. Przeplatam ciało z krajobrazem.
Opowiedz o motywach narracyjnych i symbolicznych w Twoich pracach, takich jak na obrazie “Leda z łabędziem”.
Sam fakt istnienia sztuki jest dla mnie krzepiący. Fascynuje mnie ta odwieczna potrzeba tworzenia. Porusza mnie, że gatunek ludzki, pod wieloma względami działający destrukcyjnie, ma taką abstrakcyjną potrzebę. Wracam więc do różnych tematów, motywów, postaw, które mnie interesują. Jak z Ledą i łabędziem, która jest dla mnie absurdalną historią z mitologii greckiej, popularnym motywem malarskim m.in renesasu, a jednocześnie specyficznym, a o dziwo społecznie i instytucjonalnie akceptowanym aktem miłosnym kobiety.
Często pojawia się też motyw “Manus dei”, czyli ręki boga.
Tak, na przykład w pracy z kolekcji PURO Warszawa Centrum. To jest motyw znany między innymi z mozaiki w Rawennie i innych historycznych dzieł, gdzie pojawia się ręka boga jako drogowskaz, pokazujący konkretne rozwiązanie ludzkiego problemu. “Idźcie tam”, “przeczytajcie to” - proste rozwiązania sugerowane przez boga. Uwielbiam takie absurdalne wątki z kultury.
Czy Twoja sztuka wykorzystuje żart, absurd czy zagadki wizualne?
Wprost nie, ale na przykład jak się przyjrzysz obrazowi z kolekcji PURO to zobaczysz tam głównie zarośla i rączkę wskazującą kierunek. Dla mnie jest to zabawny motyw, ale nie oczekuję, że ktoś będzie oglądał obraz i śmiał się.
Twoja sztuka jest bardzo zmysłowa, ale opowiada też o Twojej percepcji świata.
Inspirację do malowania odczuwam tak, jakbym chciała zjeść to, co widzę. Ważna jest też dla mnie fizyczność obrazu i to, że efekt mojej pracy jest przedmiotem. Kształtuję konkretny materiał, substancję, która powstaje z płynnego procesu i koncepcji. Paradoksalnie, im więcej jest wokół technologii, im bardziej myślę o sztucznej inteligencji, tym bardziej poszukuję uziemiającego kontaktu z rzeczywistością. Fascynuje mnie malarstwo i jego dzieje. To wizualno-zmysłowa historia człowieka. Za pośrednictwem tego zmysłowego języka opowiadam o cielesnych inspiracjach.
Malujesz dłonie, usta, oczy, które są receptorami zmysłowymi.
Tak, w ten sposób podkreślam chęć doświadczania świata. Patrzenia, lizania, dotykania.
Jak wygląda Twój proces twórczy? Czy planujesz swoje kompozycje czy działasz bardziej ekspresyjnie?
Cały czas zbieram inspiracje, fragmenty obrazów. Zapisuję je słowami, robię zdjęcia lub szkice. Długo pracuję nad koncepcjami obrazów. Szkicuję ołówkiem szybkie zarysy kompozycji, a czasami - kiedy planuję duże obrazy - wykonuję bardziej precyzyjne rysunki z kolorem. Jednak równie istotna jest dla mnie świeża, intuicyjna energia obrazu, która krystalizuje się w trakcie pracy. Lubię, kiedy obraz dojrzewa. Opieram się często na intuicji. Malowanie jest procesem z różnymi poziomami przyjemności. Jest faza inspiracji, pomysłu, błysku, która niesie ze sobą ekscytację i nadzieję. Potem zaczynają się schody, ponieważ w trakcie malowania idealny pomysł materializuje się. Szukam sposobów dojścia do celu, co bywa frustrujące i pełne błędów. Malowanie wymaga też pracy fizycznej i technologii. Czasami proces jest walką - farba wolno schnie, kolor wychodzi inny niż zakładałam. Po przebyciu tej drogi pojawia się zwykle jednak wielka satysfakcja i radość. Ostatnio w rozmowie z przyjaciółką malarką nazwałyśmy sobie to, czym się zajmujemy: wyprowadzaniem obrazu. Wyprowadzaniem go godzinami na prostą - z mroku pomyłek.
Jakiej techniki używasz?
Pracuję w temperze żółtkowej, którą wykonuję sama z naturalnych pigmentów, ucieranych żółtek jaj i oleju lnianego. Jestem pasjonatką technik malarskich. Kiedy poznałam temperę zorientowałam się, że sposób konstruowania obrazu w temperze jest zgody z moim sposobem myślenia. To było olśnienie! W każdej technice inaczej buduje się kolor. Moja percepcja świata przekłada się na to, jak maluję obraz. Postrzegam świat warstwami koloru. Widzę czerń i wiem, że pod spodem jest czerwona apla, na niej półprzezroczysty brąz, a na nim półprzezroczysta czerń. Na początku tempera była trudna, ponieważ generuje wiele technologicznych przeszkód, takich jak to, że można malować tylko dwie warstwy dziennie; to są świeże farby, trzeba je trzymać w lodówce, planować ich zużycie. Farby szybko schną, nie da się łatwo naprawić popełnionego błędu. Inaczej kolor wygląda na mokro i po wyschnięciu. Przez kilka lat uczyłam się tej techniki, ale teraz jest to naturalne! Jednocześnie w ostatnich latach włączyłam do moich obrazów farby olejne, które dają inne możliwości.
Niezwykle zmysłowa technika! Łączy naturalność składników i smak, dotyk, konsystencję. Twoje obrazy także mają swoją cielesność w postaci instalacji, które budujesz na przykład na wystawach w Polana Institute czy pracując z tkaniną.
Tak jak wspominałam, obrazy zwykle maluję warstwowo. W pewnym momencie zapragnęłam wyjść z tym w przestrzeń. Zaczęłam malować na jedwabiu. Wróciłam do techniki, której kiedyś uczyłam się w pracowni tkaniny artystycznej na ASP. Dało mi to niesamowite dopełnienie mojej twórczości. Płótna są precyzyjne, związane z koncentracją, trochę uproszczone i trzymane w ryzach. Malowany jedwab daje większą spontaniczność. Pozwalam sobie na odejście od doskonałości i precyzji w stronę gestu i przypadku. Nie maluję na profesjonalnym stole do jedwabiu, ale kładę go na podłodze, chodzę po nim. To jest żywy proces - chlapania, chodzenia, dotykania. Prezentowany na wystawach jedwab pracuje ze światłem i ruchami powietrza. Daję mi to ogromną przyjemność! Razem z nią pojawiły się pomysły na instalacje.
Kiedy mówimy o zmysłowości i cielesności, od razu pojawia się skojarzenie z kobiecością, które jest trochę kliszowe. Jaki jest Twój stosunek do tego?
Dzielę się po prostu swoim doświadczeniem przeżywania życia jako kobieta. Tym, z czym to się dla mnie wiąże. Kiedyś sam pomysł malowania kwiatów był rodzajem odwagi. Trochę mi zajęło czasu, żeby przestać się wstydzić swojej kobiecości. To jest dla mnie ważny temat; kontekst patriarchatu, zmiany akcentów. Maluję czasem swoje wersje różnych historii, mówiłaś już o Ledzie, ale jest też inny przykład -tryptyk “Podróżniczka” o Penelopie, która zgodnie z epopeją Homera czekała na męża siedem lat. W mojej interpretacji ona decyduje się nie czekać na Odyseusza, ale wyrusza we własną, wewnętrzną podróż. Odkrywa własną cielesność. Autoerotyzm dostrzega w motywach domowych, takich jak martwe natury, cały świat.
Teraz dziewczyny w polskim malarstwie przodują!
To jest wspaniałe! Cieszę się, że mogę to obserwować. Moje czasy studenckie były skrajnie inne. Doświadczałyśmy wielu objawów patriarchatu na akademii, w męskocentryczym środowisku, niewspierającym kobiecego głosu. Pojawiały się komentarze dotyczące naszego wyglądu czy podzielana przez wszystkich opinia, że to, co wiąże się z kobiecością jest błahe i nie zasługuje na uwagę. Jedyna “kobieca” pracownia była związana z tkaniną, którą traktowano jako “hobby” dla dziewczyn, które w przyszłości będą malowały apaszki. Jedynym sposobem na bycie szanowanym było eksponowanie męskich cech i zajmowanie się “poważnymi” tematami - pamiętam, że gry komputerowe jak najbardziej do nich należały. Mam nadzieję, że artystki, które kończą studia teraz, mają inny start.
Wywiad: Michalina Sablik
Video: Tala Dołgowska
Podobne artykuły
- Art
- Trend
- News
JESIEŃ I ZIMA W MUZEACH: 5 WYSTAW, KTÓRE MUSISZ ZOBACZYĆ
- Art
- Trend
- News
PURO ART GUIDE: WARSZAWA
- Art
- People
- News
- Polska