Jestem szczęściarą, mieszkam nad Wisłą. I to nie w przenośni, mam do niej 167 kroków. Policzyłam! Widzę ją codziennie. Lubię na nią patrzeć. Śledząc jej nurt, wyobrażam sobie tę niegdysiejszą plażę rozłożoną pod Wawelem, ludzi w retro trykotach, grających w siatkówkę plażową i piszczące, pluskające się dzieci. Może też kiedyś rozłożę tu na piasku koc i zanurzę stopy w krystalicznej wodzie.
Wisła dawniej
Minęło już ponad pół wieku od chwili, kiedy Wisła w granicach Krakowa zmieniła diametralnie swe oblicze. Wizerunek dawnej, nieujarzmionej, kapryśnej rzeki przetrwał tylko na starych fotografiach. Kiedy w 1957 roku przystąpiono do budowy stopnia wodnego na Dąbiu, wiadomo było, że w ciągu kilku następnych lat poziom wód Wisły znacznie się podniesie. A ja, jak myślę o tej dawnej Wiśle, to przypomina mi się piosenka, którą śpiewał mi mój dziadek. Znakomicie oddaje, w rozczulających rymach częstochowskich, piękno rzeki w Krakowie:
„Płynie Wisła, płynie
Po polskiej krainie,
Zobaczyła Kraków,
Pewnie go nie minie.
Zobaczyła Kraków,
Wnet go pokochała,
A w dowód miłości
Wstęgą opasała.”
Przyjrzyjmy się więc starym zdjęciom. Tereny nad Wisłą przed laty były popularnym miejscem odpoczynku krakowian. Nad brzegami Wisły rozciągały się wtedy długie, piaszczyste plaże, na których tłumnie odpoczywały złaknione kąpieli mieszczuchy. W drewnianych budkach kąpielowych przebierano się w kostiumy, dzieci oblegały przewoźny wózek z lodami, a mężczyźni zerkając na panie na huśtawkach prężyli muskuły. Nieodzownym atrybutem plażowania stał się kosz piknikowy.
Po wojnie niewiele się zmieniło, dalej chodzono nad Wisłę, opalano się, grano w piłkę, flirtowano, ale o Wisłę przestano dbać. Eksploatowana ponad miarę i brudna, zaczęła wymierać. Zniknęły plaże, flisacy, plażowicze. Dziś próbujemy ją odzyskać, odtworzyć jej piękno i oddać znów mieszkańcom. Organizowana każdego roku w ostatni weekend czerwca Wodna Masa Krytyczna ściąga nad Wisłę setki uczestników pływających na dziwacznych instalacjach, kolorowych amfibiach, kajakach i łódkach, i przypomina, że kiedyś Wisła tętniła życiem dostarczając krakusom wiele radości i zabawy. Przejdźmy się więc jej brzegami!
Brzeg prawy
Zaczynamy spacer od niedawno powstałego Parku Dębnickiego i przylegającego doń Pałacu Lasockich. Tu, wśród malowniczych alejek, pod drzewami, można się na chwilę zatrzymać i posilić przed wyprawą. Bulwary wiślane w tym miejscu są najdłużej nasłonecznione i posiadają wręcz instagramowe zachody słońca. Po prawej stronie rozłożyła się willowa dzielnica Dębniki, eklektycznie usiana domami z 20-lecia międzywojennego i lat 60-tych. Malutki ryneczek, serce tego miejsca, otoczony niskimi kamieniczkami kryje w sobie prawdziwe kulinarne skarby: Zaczyn, wegańską piekarnię z wyśmienitymi śniadaniami i chlebem na zakwasie, Lodowy Warsztat z rzemieślniczymi lodami i Pierogarnię, w lecie serwującą wspaniałe truskawkowe pierogi obficie polane śmietaną. Idziemy dalej, mijamy most Dębnicki. Tu rzeka tworzy malownicze zakole, opasując Zamek Królewski na Wawelu. Jeśli będziecie mieli szczęście, to postawicie stopy na najprawdziwszej plaży w tym mieście, którą co roku tworzy Wisła po tej stronie. Niestety też za każdym razem pogłębiarki, jak zły smok wawelski, ją pożerają. Tu najczęściej piknikują krakusy, ceniąc sobie widok i cień starych drzew. Nieco dalej przechodzimy pod Muzeum Manggha, „dom dla kolekcji sztuki japońskiej”, zgromadzonej głównie przez Feliksa Mangghę Jasieńskiego. W Muzeum działa Archiwum Andrzeja Wajdy oraz Szkoła Języka Japońskiego. W powstałym w 2015 roku budynku Galerii Europa – Daleki Wschód, można oglądnąć zachwycające wystawy prezentujące szeroko pojętą sztukę, kulturę i technikę krajów Dalekiego Wschodu. Sam budynek Muzeum, dzieło Araty Isozakiego, znajdujący się w miejscu doskonale widocznym z tarasu Wzgórza Wawelskiego, został wkomponowany w meandry płynącej pośrodku Wisły, by nie zakłócić trwającego od dawien dawna genius loci. Uwielbiam przejeść malutką kładką na taras budynku i w Cafe Manggha wypić japońską herbatę w urodziwych czarkach z pracowni ceramicznej Andrzeja Mędrka, zaparzoną przez Murata, mistrza Tea Pairing i pogapić się po prostu na drugi brzeg Wisły.
Posileni azjatyckimi frykasami, przechodzimy pod Mostem Grunwaldzkim. Przed nami niesamowity budynek Hotelu Forum, ikony architektury lat 80., a swojego czasu najnowocześniejszego hotelu w Polsce. Czterogwiazdkowiec mieścił 278 pokoi, był w pełni klimatyzowany, posiadał drzwi na fotokomórkę, automatyczne spłukiwanie wody w WC, a także elektroniczny zegar zewnętrzny wraz z termometrem i kalendarzem! Na terenie hotelu znajdował się dwupoziomowy parking, na którego dolne piętro zjechać można było bezpośrednio windą. Dziś w jego zachowanych salach bankietowych odbywają się wszelkiej maści festiwale i imprezy targowe, a na parterze działa klub Forum Przestrzenie z autorską kuchnią szefa Maxa, niezłym line-up’em muzycznym i pizzą podawaną przez całą noc.
Ciekawostką Krakowa jest to, że przepływa przez niego 6 rzek, jedną z nich jest Wilga. Meandrując wąskim korytem przez osiedla, łąki i ogródki działkowe, dopływa do Wisły. To właśnie ją przekraczamy za hotelem idąc miniaturowym kamiennym Mostem Retmańskim. Zbudowany w 1938 nawiązuje swoją nazwą do funkcji retmana – starszego flisaka kierującego spływem i odpowiedzialnego za stan i transport tratew. Jesteśmy już w Podgórzu, dzielnicy kojarzonej z żydowskim gettem, którego resztki murów można oglądać przy Pl. Bohaterów Getta. Stąd niedaleko do urokliwego Parku Bednarskiego, Rynku Podgórskiego i kopca Krakusa. Mijamy Most Piłsudskiego, i dochodzimy do kładki pieszo-rowerowej Bernatki. Kamiennymi schodkami możemy zejść na ulicę Józefińską i zjeść znakomity obiad we francuskiej Zakładce, albo nieco dalej w orientalnym Wietnamie spałaszować zupę pho lub smażone w młodym zielonym ryżu krewetki, a potem wstąpić na obłędne lody do uroczej lodziarni Emil kręci lody i poznać osobiście Emila, albo po prostu pójść dalej bulwarami do Cricoteki - muzeum, galerii i placówki naukowej poświęconej wybitnemu artyście, Tadeuszowi Kantorowi. Z okien muzealnej kawiarni na najwyższym piętrze rozciąga się wspaniały widok na prawy i lewy brzeg Wisły, Kazimierz i Podgórze. Można podążać wzdłuż rzeki na Zabłocie, gdzie naszą wycieczkę zwieńczy wizyta w Muzeum Sztuki Współczesnej MOCAK w budynku o światowej skali architekturze, albo Muzeum Schindlera, lub winiarnii Krakó Slow Wines na ul. Lipowej 6 F, serwującej doskonałe naturalne wina.
Brzeg lewy
Na tym brzegu mieszkam - w dzielnicy Kazimierz - ale zaczynamy naszą eskapadę nieco wcześniej, na Salwatorze u stóp Klasztoru Norbertanek u ujścia innej malowniczej rzeczki, dopływu Wisły, Rudawy. Gdyby pokusić się i jednak zdecydować się na śledzenie jej nurtu, to trafilibyśmy na największą 48 hektarową łąkę w sercu Krakowa, czyli Błonia. Zdyscyplinujmy się i podążajmy jednak brzegiem Wisły. Kiedyś tu też była plaża i przystań przewoźników. Został po nich piaszczysty brzeg i stare zdjęcia. Jak pisze Krzysztof Jakubowski „Jeszcze przed wojną skalny próg u podnóża klasztoru pokrywała warstwa osadów wapiennych z oryginalną mioceńską pamiątką – skamieniałą ławicą ostryg i przegrzebków.” Vis a vis klasztoru ujrzymy początek naszej prawobrzeżnej wycieczki: klasycystyczny Pałac Lasockich przy Parku Dębnickim.
Umownym punktem wyznaczającym koniec Salwatora, a początek Starego miasta jest Dom Handlowy Jubilat, ikona architektury lat PRL-u, zbudowany w 1969 roku. Modernistyczny budynek stanął u zbiegu alei Trzech Wieszczów i ulicy Zwierzynieckiej. Od momentu otwarcia przez niemal trzy dekady był największym domem towarowym w Krakowie i do dziś zachwyca niezmienioną sylwetką i widokiem z tarasu. Z podniebnej Restauracji Vidok lub Cafe Oranżeria, widać błękitne zakole Wisły i dostojną sylwetkę Wawelu. Polecam kawę z widokiem o każdej porze dnia! Przed nami główny bohater Krakowa, zamek królewski na Wawelu - o nim nie będę się tu rozpisywała, zrobili to lepiej inni. Przechodzimy pod Mostem Grunwaldzkim - możemy wybrać górny lub dolny taras Bulwaru Inflanckiego. Na górze olśniewająca biała, barokowa sylwetka klasztoru o.o Paulinów na Skałce, panteon narodowy Polaków, o którym pisałam w przewodniku po Kazimierzu). Tu warto odpocząć po prostu leżąc na trawie, jedząc pyszne kanapki z niedalekiego baru śniadaniowego Ranny Ptaszek lub przekąski z indyjskiej uroczej knajpki Hello India.
Piękny jest spacer wzdłuż alei starych klonów, latem dają cień, a na jesieni uwodzą feerią barw. Dochodzimy do Mostu Piłsudskiego - nazywam go „krakowską wieżą Eiffla”, jest stalowy i podobnie nitowany. I może dobrze, że mozolnie powstawał przez 7 lat (od 1926), bo jest to najstarszy w Krakowie kompletny most drogowy nad Wisłą, który stoi do dzisiaj. Tu możemy skręcić w ul. Krakowską i powędrować na Kazimierz przecinając piękny Plac Wolnica (pisałam o nim tutaj), albo udać się w dalszą drogę, minąć Kładkę Bernatkę i obleganą przez turystów ulicę Miodową, choć tu warto skoczyć na dobre wino i lokalne przekąski, w tym krakowskie precle z bryndzą, do Barawino. Idą dalej schodzimy na dolny bulwar Kurlandzki. Tu zacumowała Barka Alrina, holenderska 130 letnia piękność o blisko 55 m długości, jedna z trzech takich w Europie. Podają tu orzeźwiające koktajle, a wieczorami pląsając przy elektronicznych dźwiękach można patrzeć na księżyc i majaczącą na drugim brzegu Cricotekę. Pozbawioną knajpianego gwaru, cichą i wytworną ulicą Gazową dochodzimy do ulicy Wawrzyńca, skąd już tylko dwa kroki do serca Kazimierza, Placu Nowego i przyległej ulicy Szerokiej. Zostawiam Was tam, gdzie czas się zatrzymał - na brukowanej uliczce św. Wawrzyńca. Tu nadal stoi wzniesiony w 1904 r. budynek elektrowni miejskiej, z której prąd w 1913 roku zasilił pierwsze oświetlenie uliczne w obrębie Plant. Tę samą trasę przepłyńcie jeszcze rzeką, w lecie - tramwajem wodnym lub łódką, spoglądając z tej wodnej perspektywy na oba brzegi i brzuchy mostów, budynki i zabytki. Wisła jest piękna!
tekst: Kasia Pilitowska
Zdjęcie tytułowe: Cafe Oranżeria
Podobne artykuły
- Art
- Trend
- News
JESIEŃ I ZIMA W MUZEACH: 5 WYSTAW, KTÓRE MUSISZ ZOBACZYĆ
- Art
- Trend
- News
PURO ART GUIDE: WARSZAWA
- Art
- People
- News
- Polska