Jak powstają produkty? Ile ludzkiego wysiłku, energii i technologii potrzeba, by nadać kształt materialnym obiektom? Czy ten proces można zaprojektować? Okazuje się, że tak. Dziś zaglądamy za kurtynę Zieta Prozessdesign - studia, które w nowatorski sposób łączy światy technologii, architektury, designu i...sztuki. Specjalnie dla PURO z Oskarem Ziętą* rozmawia Justyna Strociak, do niedawna studentka Oskara w poznańskiej School of Form, dziś projektantka w jego interdyscyplinarnym zespole.
Tekst: Justyna Strociak
Zdjęcia: Zieta Prozessdesign
Proces projektowy jest kluczowym elementem powstawania produktów. Jeszcze do niedawna projektanci realizowali stworzone przez siebie formy używając tych procesów, ale nie mieli na nie faktycznego wpływu. W fabrykach pracujących na potrzeby masowej produkcji wprowadzanie zmian nie jest łatwe. Obecnie coraz większy dostęp do technologii cyfrowych umożliwia projektowanie innowacyjnych procesów, które pozwalają dopasować sposób wytwarzania do danego produktu. Takie nowoczesne systemy pozwalają tworzyć nie tylko mądre obiekty, ale całe generacje przedmiotów dopasowanych do konkretnych wymagań.
Oskar Zięta, jeden z niewielu projektantów tworzących obiekty w oparciu o proces, opowiada PURO o wartościach jakie widzi w tym sposobie tworzenia i jak wykorzystuje go w swojej pracy.
Oskar Zięta: Jak wiesz, jestem architektem po długiej drodze edukacyjnej i praktyce architektonicznej. Chociaż w Polsce właściwie nie uczęszczałem na zajęcia (Oskar ukończył Politechnikę Szczecińską, obecnie Zachodniopomorski Uniwerystet Technologiczny - przyp. red.), bo dużo pracowałem. Całe szczęście! Szkoła nie zdążyła mnie “zepsuć”, ponieważ zostałem pochłonięty przez realne problemy w prawdziwym biurze. Odżyłem na ETH w Zurichu (Politechnika Federalna w Zurichu, ang. Swiss Federal Institute of Technology in Zurich - przyp.red.), gdzie dzięki mojemu zaangażowaniu, dużej ilości pracy i odrobinie szczęścia rozpocząłem nowy, rewolucyjny etap. To był rok 2000, trafiłem do grupy Ludger’a Hovestadt’a. Ludger twierdził, że powinniśmy skończyć wykorzystywać komputery do renderowania, a zacząć ich używać do generowania obiektów do produkcji. Na tamte czasy to był olbrzymi manifest! Byliśmy pionierami. Mieliśmy fantastyczny zespół, który stworzyliśmy od zera. Uważaliśmy wówczas wszystkich za głupków i śmieliśmy się w głos! Mieliśmy w tym dużo racji. To fantastyczne kiedy widzisz, że wszyscy dookoła “orają” na zaoranym już gruncie i robią to po raz kolejny, a ty nagle zdobyłeś nowy, dziewiczy teren i widzisz, że cokolwiek na nim zasiejesz, rośnie.
Tak, masz rację. Eksperyment, który zaczęliśmy z wami i nadal kontynuujemy go w School of Form pokazuje, że cyfryzacja i używanie komputerów wręcz zmuszają projektantów do bardziej dokładnego analizowania parametrów kontrolujących powstawanie obiektów.
W większości przypadków projektant wchodzi do fabryki i używa zastanych już elementów: “Ten profil mi się podoba, połączmy to z tym profilem. O, tutaj damy siedzisko. Tego jeszcze nie było!” Dla mnie to jest tanie. Niestety to proces, który wciąż dziś funkcjonuje i jest bardzo powszechnie stosowany. To sposób tylko i wyłącznie na zarabianie pieniędzy.
W Zieta Prozessdesign korzystamy z cyfryzacji i nowych technologii. Nie możemy po prostu powiedzieć wykonawcy: “Skoro potraficie wykonać gięcie profilu, zróbcie to dla nas”. Musimy wniknąć głębiej w ten proces, więcej się o nim nauczyć, aby poznać wszystkie jego parametry i wprowadzić je do naszego procesu projektowego. Efekty takiego podejścia są zadziwiające.
Kładziemy nacisk na taki kierunek projektowania także w School of Form. Prowadzimy aktualnie projekt Do Roboty, w którym studenci badają dane rzemiosło, a następnie tłumaczą je na język zrobotyzowany. Niby banalna sprawa - malowanie pędzlem, tatuowanie skóry, drukowanie karmelem, ceramiką. Teoretycznie wszystko jest proste, ale kiedy musimy poznać ten proces od podszewki, rozłożyć na części pierwsze, atomy, okazuje się bardziej skomplikowane. Praca studentów musi być mocno oparta na systematycznym eksperymentowaniu. To niezbędny element pracy projektanta, również w naszym studio. Moment, w którym jesteśmy obecnie, to efekt dziesięcioletnich poszukiwań. Bo proces projektowania to nieustanny proces poznawczy.
Tak. Często coś zaczynamy i ten zaczyn musi “odleżeć”, zanim znajdziemy na niego czas, sposób, wiedzę. Mam u siebie taki mały element, który powstał 5 lat temu. Wciąż leży na moim biurku, a ja szukam odpowiedzi na pytanie, co mógłbym z nim zrobić.
Tak, i fascynujące jest to, że udało nam się stworzyć taki rodzaj komfortu, by swobodnie poruszać się w różnych obszarach. Możemy przechodzić ze skali trofeum do skali rzeźby, fasady lub nawet elementu w kosmosie - to jest dla mnie cel! Problemem do rozwiązania jest ekonomia - chciałbym generować tyle przychodów, by zatrudniać grupę ludzi, która zajmowałaby się wyłącznie badaniami, rozwojem. Wszystko, co robimy teraz, skupia się na tym, żeby poeksperymentować jeszcze trochę a z drugiej strony utrzymać już prawie 40-osobową grupę pracowników. To jest luksus, ale też olbrzymi ciężar firmy produkcyjnej.
Zabiera także bardzo dużo energii i czasu. To są godziny, które być może powinniśmy spędzać na poznawaniu odbiorcy - aczkolwiek nie wierzę do końca w badania konsumenckie. Wiele rzeczy mi się u Steve’a Jobsa nie podoba, ale jedną rzecz uwielbiam. Powiedział, że gdyby w Apple myśleli o tym, czego oczekuje użytkownik, nigdy by nie doszli tam, gdzie obecnie się znajdują.
Muszę się do czegoś przyznać: ja właściwie nie wierzę w produkcję masową. Oczywiście wiele obiektów będzie jeszcze ciągle produkowanych masowo. Zauważmy, że dopiero od około 30 lat jesteśmy w stanie w precyzyjny sposób wydrukować kartkę papieru. Od 5 lat możemy wydrukować przedmiot w 3D. W dziejach historii przemysłu to jest promil. Jednak ludzie wkrótce zaczną postrzegać to jako pewien standard. Co za tym idzie przedmioty, które są produkowane seryjnie, będą musiały posiadać też jakieś cechy unikatowości. W przemyśle samochodowym już dawno to zrozumiano; ale samochód jest droższą inwestycją. Konsumenci, którzy kupują nowe samochody bardzo mocno zastanawiają się, czego chcą. Kiedy już wybiorą model, zaczynają kompletować tysiąc innych elementów: wnętrze, tapicerkę, elektronikę. Przemysł samochodowy ustawia poprzeczkę wysoko: niejako zmusza inne obszary do personalizacji produkcji. W naszej firmie dążymy do tego, żeby personalizacja nie była tylko fasadą, zmianą koloru.
My pracujemy tak już od wielu lat. Choć wielu w nas wątpi, nie wróży nam przyszłości. Ale jako firma produkcyjna możemy prowadzić na równym poziomie rozmowy z przemysłem samochodowym, meblarskim, zbrojeniowym i innymi. Jeździmy na targi materiałowe, innowacyjne, technologiczne, militarne, sportowe. Po prostu niektórzy projektanci muszą się w czymś wyspecjalizować - w krzesłach, fotelach, stołach. Powiem to tak - 1 kg mebla ma wartość ,,x”, 1 kg samochodu ma wartość ,,x” razy 10, 1 kg samolotu ma wartość ,,x” razy 100, a 1 kg statku kosmicznego ma wartość ,,x” razy 1000. Po co więc bawić się i specjalizować się w tym ,,x” jak można ,,x” pomnożyć razy 1000? Ten proces jest oczywiście długi i wyboisty. Nie wiem ile czasu musi jeszcze minąć, żeby w Polsce dostrzeżono w nas potencjał przyszłościowej technologii. By dano nam dali zielone światło na realizowanie projektów, które są mądre.
Oskar Zięta, absolwent jednej z najlepszych na świecie politechniki ETH w Zurichu gdzie ukończył wydział komputerowego wspomagania projektowania architektonicznego (Computer Aided Architectural Design) jest niepowtarzalnym przykładem twórcy innowacyjnych procesów projektowych, które łączą zaawansowane technologie i projektowanie. Jest twórcą technologii FiDU polegającej na stabilizowaniu metalowych form poprzez deformowanie ich ciśnieniem wewnętrznym. Prowadzi studio projektowe Zieta Prozessdesign. Jest opiekunem specjalizacji Industrial Design w School of Form w Poznaniu.