Vandal Cafe
ul. Strusia 9
O, jakże brakowało takiego miejsca na Łazarzu! Ta część dzielnicy przy rynku nareszcie zaczyna kulinarnie kwitnąć i Vandal Cafe się do owego rozkwitu pięknie przyczynił. Poznacie ich po neonie z logo i kontrowersyjnych zielonych krzesłach przed wejściem. W przestrzeni utrzymanej w berlińskim klimacie – czytaj: swobodnym, mile ulicznym i klubowym – skosztujecie klasycznego cappuccino ze wzorkiem z mlecznej piany i kaw parzonych alternatywnymi metodami, z dripem na czele. A mrożone kawowe napoje pokonacie kilkoma chaustami przez metalowe słomki. W młynku chrzęszczą ziarna od m.in. opolskiej palarni Hard Beans i Five Elephant od sąsiadów z Zachodu. Do kawy obowiązkowe ciasto: wegańska szarlotka albo puszysty sernik. Prawie jak u mamy. Lub u sąsiadki :)
Happa to Mame
ul. Szamarzewskiego 17
Jeśli jesteście entuzjast(k)ami kawowej alchemii i minimalistycznej estetyki, zajrzyjcie na Jeżyce do chłopaków z Happa to Mame. W tej małej ambasadzie Japonii napijecie się przejrzystej kawy z syfonu, w którym przyjemnie bulgocze woda. W otwartym laboratorium możecie śmiało patrzeć twórcom na ręce, a oni chętnie opowiedzą wam o całym procesie. Marcin i Shota sprowadzają ziarna z palarni Hyotanyama Roaster w Osace i czarują z nich kawę na ciepło i na zimno. Ta druga powstaje metodą Dutch coffee, a taki napar – jak tłumaczy Marcin – „jest bardziej złożony i treściwy niż kawa zaparzana metodą cold brew”. W dużym skrócie wersja na zimno to kawa macerowana przez 14 godzin i zawierająca dwa razy więcej kofeiny niż napój z tych samych ziaren parzony inną metodą. Jest moc! Taką dawkę najlepiej zagryźć wagashi, czyli japońskimi „niesłodkimi” słodyczami.
Piece of cake
ul. Św. Wojciech 27
Ten duet jest jak widniejąca w ich nazwie bułka z masłem (tak się tłumaczy zwrot z angielskiego “piece of cake”): nierozłączny i najlepiej dopasowany. Ania i Kuba parzą kawy odkąd pamiętam – najpierw długo na Żydowskiej, a od ponad 2 lat w kameralnej miejscówce przy Św. Wojciechu. Obecna kawiarnia to zachwycająca dżungla stworzona z kwiatów doniczkowych, w których dobrze się zaszyć z talerzykiem z francuskim wypiekiem i z solidną filiżanką flat white albo kawy przelewowej. Jeśli mnie podniebienie nie myli – ten duet jako jeden z pierwszych w Poznaniu zaproponował kawy parzone alternatywnie. Pamiętam, jak właściciele mnie strofowali, kiedy usiłowałam posłodzić dripa – nie próbujcie tu zatem takich manewrów!
Pączuś i Kawusia
Rynek Łazarski 8
Buongiorno! W pączkowym królestwie na Łazarzu napijecie się kawy z włoskiej palarni Gardelli Specialty Coffees. Jest symboliczne espresso, cappuccino, chemex, aeropress i drip, latem cold brew, a dla łasuchów słodkie affogato, czyli kawa z lodami. I choć, jak na włoski specjał przystało, tutejsza kawa z Italii jest wyborna, to jednak powiedzmy sobie otwarcie: jej czarny blask jest nieco przyćmiony przez błysk lukru na pączkach. A te występują w obłędnych kombinacjach smakowych, niechaj wymienię jednym tchem: jabłko z cytryną i miętą, rabarbar (z lukrem równie rabarbarowym), czarna porzeczka i krem z orzecha włoskiego. Jest też wersja pączków wytrawnych, z nadzieniem ruskim albo z oscypkiem. Palce lizać! Nic dziwnego, że ta łazarska miejscówka została wyróżniona w prestiżowym żółtym przewodniku Gault&Millau.
Stragan Kawiarnia
ul. Ratajczaka 31
Tę kawiarnię poznacie z ulicy – przez witrynę dumnie wyłania się charakterystyczna ściana ozdobiona mozaiką z opakowań parzonej tu kawy. Tutaj najmilej sączy się czarny eliksir z widokiem na piękny gmach Biblioteki Uniwersyteckiej. Można też podejrzeć, jak parzy się alternatywne kawy, bo w tym Straganiarze są mistrzami – właściciele uczą też przyszłych baristów albo szkolą tych obecnych. Do wyboru jest cały kofeinowy alfabet wyrysowany na ścianie za barem: od espresso, przez latte, po syfon i chemex. Stragan, jak nazwa wskazuje, jest mile gwarny i towarzyski: zagajać można i do uśmiechniętych baristów, i do sąsiada ze stolika obok, całkiem swobodnie tworzy się tu mała społeczność. A gdy głód dopadnie, skuście się na kawałek domowego ciasta albo autorskie bajgle wypiekane na miejscu. Kawa i gluten wyjątkowo się lubią.
Kahawa Kawa i Książka
Plac Cyryla Ratajskiego 10
Perełka na Placu Cyryla to jedno z najprzyjemniejszych i najbardziej dogodnych miejsc na miejski cowork. We wnęce za ladą stoi rozłożysty stół z wbudowanymi gniazdkami, można więc rozłożyć tu biuro na kilka laptopów. A do pracy niezbędna jest kawa, którą właściciele wypalają na miejscu – tak, ta maszyna za szybą to właśnie źródło aromatycznych ziaren. Letnią alternatywą do pysznej americano lub puszystego cappuccino są lemoniada z zielonej kawy z nasionami bazylii lub rześki tonic espresso. Tutaj kawa jest też dobrym argumentem, żeby podyskutować albo podziałać manualnie – w Kahawie są organizowane warsztaty dla dużych i małych, spotkania literackie i pokazy parzenia kawy. No i te wspaniałe stada książkowych grzbietów! Tuż przy schodach-siedziskach prężą się wspaniałości księgarskie – można poczytać na miejscu albo zaopatrzyć się w dobry tytuł. PS. Możecie też wpaść do Kahawy z własnym kubkiem i zgarnąć kawę na wynos.
bardzo
ul. Żydowska 29
Przytulne wnętrze i kameralny ogródek – bardzo mi miło przedstawić kawiarnię bardzo. Tutaj główne role grają zawartości pięknych, masywnych filiżanek, a jeśli Kenia i Etiopia nie kojarzą się wam z niczym więcej niż geografią Afryki, spokojnie – załoga baristów wszystko empatycznie objaśni. Niuanse smakowe i węchowe to ważne aspekty w parzeniu kawy, zatem nie bójcie się pytać. Są też słodkości, i to jakie! Pytajcie właścicieli o aktualne albo wyłapujcie je wzrokiem – możecie trafić na pyzate drożdżówki z owocami i kruszonką, domowy sernik z nieprzyzwoitą ilością pistacji albo solidnie nadziane jagodzianki. A jeżeli pierwsza kawa nie postawi was na nogi, pobujajcie się w pasiastym hamaku, pozwólcie sobie na drzemkę, a po niej - czym prędzej zamówcie drugą.
Minimal
ul. Żurawia 13
Nazwa tej miejscówki przy Rynku Jeżyckim w punkt opisuje powierzchnię lokalu – jest maleńki i kameralny, ale niechaj was to nie zmyli, bo oferta jest iście maksymalna. Kierownika Minimalu, Maksa, możecie pamiętać z czasów, kiedy był baristą w Straganie. W swoim minimalistycznych królestwie też parzy kawy klasyczne i alternatywne, a do tego oferuje całą feerię kaw na zimno, w tym Fritz-espresso-kolę, czyli solidną dawkę kofeiny z limonką i lodem, lubiane cold brew albo kawowe shociki w zmrożonych filiżankach, dostępne też w wersji na wyciskanym soku pomarańczowym. Zaglądajcie tu często, bo oprócz stałych atrakcji, jak kawa na ziarnach z niezależnej palarni Czarna Fala z Warszawy, czekają na was jednodniowe okazje, np. ciacho gratis do filiżanki opróżnionej na miejscu.
Uno
ul. Prusa 4/2
Kiedyś Uno Espresso, od 2 lat bez kawowego elementu w nazwie, to jedno z najbardziej znanych miejsc, w których oręduje się parzeniu wysokiej jakości kawy. Niejeden poznański barista pobierał tu pierwsze nauki. I ten kawowy hołd nadal trwa. W przytulnym jeżyckim przybytku pachnącym świeżymi ziarnami możecie spróbować rozmaitych kaw, w tym wypalanych we własnej palarni ODIJA. Na miejscu możecie się też zaopatrzyć w taką autorską czarną paczkę z animalistyczną etykietą. I jeszcze śniadania, bo te są jednymi z najlepszych w mieście. Menu jest krótkie, bo sezonowe, ale wybitne: wiejskie jajka na kilka sposobów, orzechowa granola, kanapka z rzemieślniczym schabem i sycąca szakszuka podawana z chlebem z sąsiedniego Zakwasu. A jeśli macie chęć na kulinarne eksperymenty, skosztujcie kawy w czekoladowym waflu albo zimnej cascary, czyli napoju na bazie wysuszonych skórek otaczających pestki owoców kawowca.
Miel
ul. Św. Marcin 14
Jeden z najmłodszych punktów na kawowej mapie Poznania otworzył się w zaskakującym miejscu – w schodzącym w dół fragmencie ulicy Świętego Marcina. Miło! Twórcy informowali nas o początkach kawiarni, serwując minimalistyczne fragmenty wnętrza z charakterystycznym marmurem. Oszczędność formy – nie tylko we wnętrzu – to rzeczywiście znak rozpoznawczy Coffee Miel. Butelka, w której możecie zabrać cold brew do domu, wygląda jak małe dzieło sztuki. A na miejscu czeka Was orzeźwienie szklanką espresso tonic albo ice latte. W filiżankach serwowanych na ciepło mości się klasyka: cappuccino, espresso i americano. Na mały głód sprawdzą się lekkie śniadanie we francuskim stylu, na czele z chrupiącym croissantem w wersji słodkiej i wytrawnej.
selekcja & redakcja: Agata Kiedrowicz
tekst: Marika Krystman
zdjęcia: dzięki uprzejmości kawiarni
Podobne artykuły
- Art
- Trend
- News
JESIEŃ I ZIMA W MUZEACH: 5 WYSTAW, KTÓRE MUSISZ ZOBACZYĆ
- Art
- Trend
- News
PURO ART GUIDE: WARSZAWA
- Art
- People
- News
- Polska