Od czego zaczęła się twoje zainteresowanie scenografią?
Kiedy jeszcze mieszkałam w Trójmieście, obudziłam się któregoś ranka z myślą, że chciałabym robić scenografię teatralną. Moi dziadkowie zajmowali się kostiumami w teatrze. Rzuciłam studia w Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku, pojechałam do Warszawy, na Wydział Scenografii. Nie dostałam się na te studia. Mimo wszystko postanowiłam spróbować. Była chyba wtedy spora nisza w branży. Ktoś szukał pomocy przy dokumentowaniu lokacji, później asystowałam na planie przy produkcji scenografii, wytwarzałam rekwizyty. A potem już poszło.
Skąd wiedziałaś, jak wytwarzać rekwizyty?
Uczyłam się metodą prób i błędów. W dzieciństwie uwielbiałam książki typu „do it yourself”, najbardziej „Każde dziecko to potrafi”, i chyba wiele mi ich lektura dała, bo teraz w pracy wychodzą mi te rzeczy.
Na czym polega twoja praca?
To głównie set design. Ale ma on wiele podkategorii: projektowanie witryn, showroomów, scenografii do sesji zdjęciowych, wnętrza i eventy.
Co lubisz robić najbardziej?
Research.
Jak wygląda ten etap twojej pracy?
Jeśli mam projektować wnętrza, najpierw spotykam się z klientem i przeprowadzam wywiad, pytam o to, co lubi, czego na pewno nie chce. Nie jest to rozmowa tylko o wnętrzach, interesuje mnie, czy lubi kontrasty, jakie preferuje kolory, materiały, ich połączenia, czy lubi kamień. Podobnie wygląda to w innych przypadkach. Czasem muszę zaproponować coś od siebie, a czasem po prostu zrealizować wizję klienta.
Co się dzieje potem?
Moodboard, projekt, wizualizacja. A dalej to już szczegółowy research – szukam mebli, materiałów, akcesoriów, kolorów, stylu.
Jaki styl lubisz? W jakim pracujesz?
Eklektyzm, odrobina vintage i dużo pracy wykonywanej ręcznie. Na przykład lubię robić kompozycje z kwiatów, tkanin, koralików, papieru.
Taka ręczna praca ma medytacyjny wymiar. Odpoczywasz wtedy?
Bywa, choć nierzadko jest też frustrująca. Często robimy coś z moim zespołem po raz pierwszy, szybko, a nie zostaje się ekspertem w sekundę, w chwili, w której wymyśla się daną rzecz. Nieraz, gdy czasu jest mało, działamy na żywo, bez studium przygotowawczego.
Czasu jest mało, bo masz dużo projektów?
Zdarza się, że mamy dużo projektów jednocześnie, niektóre rozłożone w czasie, trwające miesiącami), a niektóre z tygodniowym terminem. Bywa, że w ciągu dnia odbywają się dwie sesje, a niekiedy musimy jedynie dostarczyć rekwizyty albo znaleźć nowy fotel do showroomu. Mimo wszystko staramy się nie pracować dłużej niż osiem godzin dziennie, pięć dni w tygodniu.
Macie własny magazyn rekwizytów?
Nie, magazynujemy tylko naczynia. Rekwizyty wypożyczamy, robimy sami, ściągamy z zagranicy, zamawiamy u rzemieślników. Teraz na przykład potrzebujemy fotela. Ściągamy go ze sklepu vintage, kupujemy materiał, obijamy.
Jakie predyspozycje trzeba mieć, by wykonywać taką pracę jak twoja?
W takiej skali nie da się pracować samemu. Dlatego mam dwóch asystentów na stałe, działamy jak zwykła firma. Trzeba mieć dużo pomysłów i umieć szybko rozwiązywać problemy. Przydaje się elastyczność – nie zawsze robimy to, co w stu procentach nam się podoba.
Skoro klient przychodzi do ciebie, to chyba zna twój styl.
To byłaby idealna sytuacja, ale nie zawsze tak jest. Mam wyśrubowany gust.
To ile z, powiedzmy, dwudziestu projektów jest w stu procentach zgodnych z twoim gustem? Iloma mogłabyś się chwalić?
Myślę, że jednym. Jestem pod wieloma względami perfekcjonistką, ale czasem trzeba wypracować jakieś kompromisy, często związane z możliwościami wynikającymi z lokacji, budżetu i terminu realizacji.
Jak pozyskujesz klientów?
Od paru lat już nie muszę pozyskiwać, sami się zgłaszają. Wiele współprac to dłuższa relacja, klienci wracają. Lubię pracować z wracającymi klientami, obie strony wiedzą wtedy, czego oczekiwać i jak wygląda proces. I oczywiście liczy się zaufanie!
Nazwałabyś siebie bardziej artystką czy rzemieślniczką?
Trochę jedno i trochę drugie. Mamy dużą bazę artystów i rzemieślników, z którymi lubimy współpracować. Szklarze, krawcowe, spawacze, architekci, graficy, artyści, zdarzają się i hobbyści. Każdy projekt jest inny i do każdego dobieramy odpowiednich wykonawców, o ile nie robimy tego własnoręcznie. Jeśli chodzi o rzemiosło, często zlecamy pracę prawdziwym rzemieślnikom – szklarzom, krawcowym, tapicerom, stolarzom. Ostatnio współpracujemy z panem, który dmucha szkło, jest w Warszawie jedna mikrohuta. Dysponujemy całą bazą ludzi, z którymi lubimy pracować.
Opowiedz o współpracy z PURO.
Kiedyś przygotowywałam dla PURO scenografię na otwarcie hotelu. Teraz zgłoszono się do mnie po rzeźbę i zaaranżowanie tarasu baru Loreta. Miało to być coś tymczasowego, na zimę. Wymyśliliśmy trzy koncepty – wybrali bałwana. Będzie to prawie dwuipółmetrowy bałwan. Technologicznie osadzony na metalowym stelażu, z nabitymi wytoczonymi styropianowymi kulami, zabezpieczonymi papier mâché, by stworzyć wodoodporną skorupę, na to klej do styropianu, który nada śniegową fakturę, i malowanie na biało. Do tego specjalnie wydziergany trzymetrowy szalik. Oprócz tego wycięliśmy węgielki i wyrzeźbiliśmy kapelusz, który został pokryty filcem. Będzie można sobie z naszym bałwanem robić zdjęcia z panoramą Warszawy!
Podobne artykuły
- Art
- Trend
- News
JESIEŃ I ZIMA W MUZEACH: 5 WYSTAW, KTÓRE MUSISZ ZOBACZYĆ
- Trend
- Polska
Reading Get-Together w PURO
- Art
- Trend
- News